Powrót

Wyprawa dobiegła końca. Ciężko się odnaleźć. W Polsce przyatakowały mnie dziwne twarze z bilbordów. Chore lisie spojrzenia. Wszystko dookoła jest sztuczne, szare …..dziwne i bardzo inne. W głowie bałagan. Trudno wszystko razem zebrać. Przez ostatni miesiąc wydarzyło się więcej niż przez rok w Polsce …… a zawsze myślałem, że żyje bardzo intensywnie.

Wczoraj chcieli zostawić mnie w szpitalu. Podejrzenie – malaria. Uciekłem. Badanie krwi. Jest jakiś wirus, ale nie wygląda na malarie. Zdrowieje , czuje się coraz lepiej ……ale bardzo wolno przyzwyczajam się.

„Jazda bez cz-cz-czymanki” skończyła się. Czekam na następną!

Phom Penh

Komary nie daja spokoju. Deszcz pada umierkowanie, ale jak pada to konkretnie. Myślałem, że pora deszczowa jest bardziej deszczowa 🙂
A miasto ….. wciąga.

pp_001.jpgpp_002.jpgpp_003.jpgpp_004.jpgpp_005.jpgpp_006.jpgpp_007.jpgpp_008.jpgpp_009.jpgpp_010.jpg

Phom Penh

Kambodza to cudowne miejsce z cudownymi ludzmi. Chociaz nie wszystko jest tu takie idealne. Phom Penh jest tego przykladem. Nie ma dnia …raczej nocy zeby ktos nie zginal lub zostal okradziony. To jest czescia tego miasta.
Wieczor. Film „city of ghosts” (polecam), piwko Beerlao, bilardzik i wloczenie sie miescie.

Kambodza – Sihanoukville

Przekroczyliśmy granice bez większych problemów. Oczywiste, że przy każdej najmniejszej czynności, typu wypełnienie jednej z wielu kartek z danymi chcą zgarnąć kilka dolców. Śmiejemy sie z nich. Wystarczy, ze na samej wizie koszą dodatkowo po 5$. Pierwszy postój w Koh Kong traktujemy jako miejsce, w którym spędzimy noc. Spacer po wiosce dał mi coś w rodzaju oświecenia. Dojrzałem różnice miedzy Tajlandią a Kambodżą. Nie mam na myśli tej oczywistej wynikającej z poziomu rozwoju tych dwóch państw. Chodzi mi o tą zapisaną na twarzach ludzi, w ich zachowaniu i w życiu codziennym. Trudno to wyrazić słowami, ale wtedy pomyślałem sobie, ze właśnie tego oczekiwałem po tej wyprawie. Tu chciałem być!
Z rana ruszyliśmy do Sihanoukville. Trasę przez dżungle mięliśmy pokonać w 5-6h , a nam zajęło to przeszło 11h. Zmiana busa, odkopywanie go gęstego błota i cztery przeprawy promowe.
DSC_5959.jpgDSC_5840.jpgDSC_5949.jpg

Długa i męcząca droga skończyła sie wieczorem w knajpce Aliego, pakistańskiego znajomego Barta. Świetne indyjskie jedzenie wchłonęliśmy momentalnie. Potem piwko i bilard.
Calą noc była straszna nawałnica. Wiatr poruszał domem, a z nieba lała się niesamowita ilość wody. Udało mi sie zasnąć około 2-3.00. Około 5.00 obudziły mnie krzyki, dobiegające z ulicy. Dziwne poruszenie. Ulica pełna ludzi. Wróciłem do pokoju. Cos było nie tak …… okradli nas! Jakiś drobny złodziejaszek okradał domy na całej ulicy. Padło tez na nas. Bedur stracił torbę ze sprzętem foto i telefon, a ja telefon i rozwalające sie juz sandały. Prawie cały dzień zleciał na bezsensownych rozmowach z policja i miejscowymi ludźmi. Łapówki tez w niczym nie pomogły.
Cale popołudnie jeździłem na motorze. Dużo czasu spędziłem w wiosce rybackiej. Inny świat. Nigdy jeszcze nie byłem w takim miejscu. Dzieci z ton śmieci wyrzuconych przez morze próbowały znalesc cos cennego…. kawałek drewna, butelkę czy puszkę. Tutaj wszystko sie przydaje.
Dużo ludzi w Kambodży spędza czas na sportowo. Nawet w tej dzielnicy ludzie graj w bilarda, w siatkówkę czy w piłkę nożną. Oczywiście nie mogłem sobie tego odmówić ….. i znowu piłka w grze. W wiosce w siatkę, a potem w innej części miasta w nogę. Relaks po stresującym dniu.
Wieczorem, tradycyjnie piwko i bilard. Zmęczony, wcześniej wróciłem do pokoju i położyłem się spać. Sytuacja znów sie powtórzyła. Tylko tym razem glos Barta. – Ojebali mnie! Stracił paszport i trochę rzeczy, w tym ipod’a. Dla Barta strata paszportu to koniec podroży i powrót do Polski.
Jutro juz stad uciekamy , ale jeszcze zobaczymy co przyniesie dzisiejsza noc.

DSC_5891.jpgDSC_5986.jpgDSC_6066.jpgDSC_6088.jpgDSC_6024.jpg

Ko Chang

Niesamowita wyspa. Po wyspie poruszalismy sie skuterkami. Super sprawa bo wszedzie mozna bylo nimi sie dostac … nawet przez dzika dzungle daly rade :))) Dzieki tej przeprawie bylismy na przyjemnej, dzikiej plazy.

kochang00.jpgkochang00-2.jpgkochang00-3.jpgkochang00-4.jpgkochang00-5.jpgkochang00-6.jpgkochang00-7.jpgkochang00-8.jpgkochang00-9.jpgkochang00-10.jpgkochang00-12.jpgkochang00-13.jpgkochang00-14.jpgkochang00-15.jpgkochang00-16.jpgkochang00-17.jpg

Pattaya

W drodze z BKK na wyspe Ko Chang zatrzymalismy sie w miescince Pattaya. Nadmorska osada typowo turystyczna. Polskie Wladyslawowo :)) Nie bedzie to miejsce milo przeze mnie wspominane, poniewaz stracilem tam portfel, a w nim 125 $ , prawojazdy i karte do bankomatu. Duzo czasu spedzilem na posterunku policji ale nic to nie dalo.

Kilka dni na wyspie Ko Chang calej ekipie dobrze zrobilo. Super zabawa i bardzo aktywnie spedzony czas. Po wyspie poruszalismy sie motorkami, drogami asfaltowymi jak i tymi mniej … bardziej dzunglowymi sciezkami.

Obecnie juz jestesmy w Kambodzy. Caly czas pada, ale to nie przeszkadza. Bardzo przyjemny deszczyk. Jechalismy 11h przez dzungle.

Zdjecia wrzuce moze jutro … jak znajde szybszy net.

BKK

Polski wieczor – kielbasa i wodka. Rozmowy o wszystkim i wloczenie sie po Khao San u okolicy. Na ulicy przekroj ludzi z calego swiata. Tlumy, a rykszarze, handlarze, ludzie robiacy tatuaze, kobiety i mezczyzni, ktorych czasami trudno odroznic, pracuja na okraglo, zeby spelnic kazda zachcianke. Wszystko dla tych, ktorzy maja dolary, a ci ktorzy ich nie maja zostaja na ulicy. Spia gdzie sie da, jedza co im ludzie dadza i tak pewnie spedza reszte swojego zycia. Tak jak koles, ktorego juz widzialem kilka razy od mojego przyjazdu. Bosy, w czerwonych brudnych spodenkach. Pewnie jest to wszystko co ma. Bezzebny czterdziestolatek byl szczesliwy jak dostal od Barta papierosa wypalonego do polowy.

W pokoju hotelowym wiatrak chodzi na pewnych obrotach. Nie wiele to daje. Goraco i duszno.

Zimny prysznic jest krotka przyjemnoscia a recznik praktycznie zbyteczny. W ciagu minuty jestem suchy a w kolejnej znowu spocony i klejacy.

DSC_4019.jpgDSC_4062.jpgDSC_4093.jpgDSC_4131.jpgDSC_4171.jpgDSC_4205.jpgDSC_4249.jpgDSC_4274.jpgDSC_4280.jpg

bangkok

Ufff… w koncu na miejscu. Samoloty lotniska, przesiadka w Kijowie. Zmeczenie … jest ale nie mysle o tym. Przez ostatnie 24h spalem jedna godzine. Energetyczne napoje i bieganie po miescie. Bedziemy z Bartem biegac po BKK az padniemy.
Dzisiejszy dzien to kropla w morzu ale pojawiaja sie plany, pomysly. Zobacze co z tego wyjdzie…. albo i nie :))
Na razie chlone miasto.

bkk 003.jpgbkk 004.jpgbkk 005.jpgbkk 006.jpgbkk 007.jpgbkk 008.jpg