Przekroczyliśmy granice bez większych problemów. Oczywiste, że przy każdej najmniejszej czynności, typu wypełnienie jednej z wielu kartek z danymi chcą zgarnąć kilka dolców. Śmiejemy sie z nich. Wystarczy, ze na samej wizie koszą dodatkowo po 5$. Pierwszy postój w Koh Kong traktujemy jako miejsce, w którym spędzimy noc. Spacer po wiosce dał mi coś w rodzaju oświecenia. Dojrzałem różnice miedzy Tajlandią a Kambodżą. Nie mam na myśli tej oczywistej wynikającej z poziomu rozwoju tych dwóch państw. Chodzi mi o tą zapisaną na twarzach ludzi, w ich zachowaniu i w życiu codziennym. Trudno to wyrazić słowami, ale wtedy pomyślałem sobie, ze właśnie tego oczekiwałem po tej wyprawie. Tu chciałem być!
Z rana ruszyliśmy do Sihanoukville. Trasę przez dżungle mięliśmy pokonać w 5-6h , a nam zajęło to przeszło 11h. Zmiana busa, odkopywanie go gęstego błota i cztery przeprawy promowe.



Długa i męcząca droga skończyła sie wieczorem w knajpce Aliego, pakistańskiego znajomego Barta. Świetne indyjskie jedzenie wchłonęliśmy momentalnie. Potem piwko i bilard.
Calą noc była straszna nawałnica. Wiatr poruszał domem, a z nieba lała się niesamowita ilość wody. Udało mi sie zasnąć około 2-3.00. Około 5.00 obudziły mnie krzyki, dobiegające z ulicy. Dziwne poruszenie. Ulica pełna ludzi. Wróciłem do pokoju. Cos było nie tak …… okradli nas! Jakiś drobny złodziejaszek okradał domy na całej ulicy. Padło tez na nas. Bedur stracił torbę ze sprzętem foto i telefon, a ja telefon i rozwalające sie juz sandały. Prawie cały dzień zleciał na bezsensownych rozmowach z policja i miejscowymi ludźmi. Łapówki tez w niczym nie pomogły.
Cale popołudnie jeździłem na motorze. Dużo czasu spędziłem w wiosce rybackiej. Inny świat. Nigdy jeszcze nie byłem w takim miejscu. Dzieci z ton śmieci wyrzuconych przez morze próbowały znalesc cos cennego…. kawałek drewna, butelkę czy puszkę. Tutaj wszystko sie przydaje.
Dużo ludzi w Kambodży spędza czas na sportowo. Nawet w tej dzielnicy ludzie graj w bilarda, w siatkówkę czy w piłkę nożną. Oczywiście nie mogłem sobie tego odmówić ….. i znowu piłka w grze. W wiosce w siatkę, a potem w innej części miasta w nogę. Relaks po stresującym dniu.
Wieczorem, tradycyjnie piwko i bilard. Zmęczony, wcześniej wróciłem do pokoju i położyłem się spać. Sytuacja znów sie powtórzyła. Tylko tym razem glos Barta. – Ojebali mnie! Stracił paszport i trochę rzeczy, w tym ipod’a. Dla Barta strata paszportu to koniec podroży i powrót do Polski.
Jutro juz stad uciekamy , ale jeszcze zobaczymy co przyniesie dzisiejsza noc.




