Month: kwiecień 2008
Sabang
Na wyspie Mindoro zatrzymalismy sie w wiosce Sabang. miejsce calkowicie opanowane przez oblesnych staruchow. Czesty widok to gruby, lysiejacy bialas okolo 60-tki z mlodziutka filipinka, trzymajacy sie za reke. … ech ci zakochani 🙂
Sabang jest super miejscem do nurkowania. Ja niestety musialem zrezygnowac z nurka ze wzgledu na przeziebienie. Maciek natomiast nurkowal w miejscu zwanym Canions. Podobno najlepsze miejsce w okolicy.
Tagaytay
Ostatnie godziny na wyspie Luzon spedzilismy w misji Santorianow w Tagaytay. Glownym celem misji jest przygotowanie do pracy nowych misjonarzy, ktorzy po 10 latach nauki sa gotowi do wyruszenia w swiat. Placowka, takze pomaga mieszkancom miasta i okolic.
Ksiadz Adam nakarmil nas zacnie, dal nocleg i obwiozl po okolicy. Tagaytay jest oaza spokoju. Nielicznych turystow przyciaga wulkan, ktory wystaje z jeziora, ktore z kolei znajduje sie w kraterze duzego wulkanu.
Na razie bez fot, bo komputery sa strasznie wolne !
Manila


Filipinski bilard – oczywiscie na pieniadze !
Trening Krav Magi w Manili. Darek prowadzi zajecia juz od roku. Trenuje ochrone najbardziej wplywowych ludzi na Filipinach.
Daje im niezly wycisk 🙂 … i jest szybszy od Chucka Norisa 🙂
Znowu Manila
Znowu jestesmy w stolicy. Jest goraco i duszno. Cialo caly czas sie lepi. Wiatrak w pokoju mieli ciezkie i cieple powietrze.
Sagada i okolice
W gorach bylismy 6 dni. Odwiedzilismy przesliczne miejsca i spotkalismy milych ludzi. Spokoj i cisza. Bylismy na kilku trekingach po gorach i polach ryzowych. Podczas wedrowek bylismy w jaskini i nad wodospadem. Jedynym problemem w gorach jest transport. Podroz busem z jednego miasteczka do drugiego oddalonego o 170km pokonalismy w 7h. …ale i w tym byly plusy – wszedzie jezdzilismy z miejscowymi.
Manila – Vigan
Opusciismy Manile – niesamowicei ogrobne miasto, ktore bedzie kojarzyc mi sie z korkami, halasem i bardzo zanieczyszconym powietrzem. Wsiedlismy w busa i po 9h jazdy dotarlismy do niesamowitego misata Vigan. Najlepiej zachowane hiszpanskie miasto z czasow kolonialnych na Filipinach. Do znudzenia przypomina mi miasta, ktore odwiedzalem na Kubie.
Manila
albo masz przygody albo nie masz przygod – Manila
Wlasnie siedzimy w naszym katolickim hosteliku, w ktorym nie mozna
nawet kupic piwa i popijamy przemycony rum z cola na lodzie (1,5l coli,
0,5l rumu i 5kg lodu – w 7eleven za 8zl:) Wspominamy mijajacy dzien z
towarzyszacym nam od poczatku wyjazdu stwierdzeniem „masz przygody albo
nie masz przygod”.
Wstawalo nam sie ciezko, poniewaz ostatniego wieczora poszlismy spac o
4.00 rano po owocnym w informacje spotkaniu z Mackiem, ktory mieszka w
Manili od 10lat. Z samego rana ruszylismy na zwiedzanie miasta lecz
deszcz pokrzyzowal nam plany. Zdazylismy zjesc sniadanie, zerknac do
netu i wymienic dolary na peso. Zmoczeni wrocilismy do hostelu, w
ktorym okazalo sie, ze w kantorze oszukali nas. Maciek stracil okolo
200zl, a ja okolo 300zl, poniewaz wymienialem wiecej dolarow.
Uswiadomilismy sobie, ze czasie liczenia kasjerka mogla zwinac kilka
banknotow. Wkurzeni zadzwonilismy do Macka, ktory powiedzial nam, ze
slyszal juz o takich przypadkach i ze musimy pogodzic sie z utrata
gotowki. Nie mielismy rachunku, a kantory tego typu jednego dnia sa a
drugiego znikaja. Stwierdzilismy, ze nic nie jest w stanie popsuc nam
wyjazdu i pojechalismy zwiedzic chinski cmentarz. Miejsce to zrobilo na
nas duze wrazenie. Spacerujac moglismy odpoczac od chalasu i gwaru
miasta. Cmentarz ten ma 45 hektarow powierzchni, a groby to w
wiekszosci domy, w ktorych odwiedzajaca zmarlego rodzina moze mieszkac.
Podczas zwiedzania cmentarza postanowilismy odzyskac nasze pieniadze.
Od Macka dowiedzielismy sie, ze najmniej skorumpowani policjancji sa na
posterunku przy United Nation Str., gdzie sie udalismy. Po opisaniu
zaistnialej sytuacji pojechalismy z dwoma policjantami do kantoru, w
ktorym nas oszukali. Policjancji okazali sie nad wyraz skuteczni.
Pracownice kantoru byly zaskoczone nasza powrotna wizyta. Po krotkiej
klotni przyznaly, ze przy wyplacie pieniedzy musialy popelnic blad !
Kobiety zaczely targowac sie o nalezna nam sume. Ze straconych 10 tys.
peso odzyskalismy 8, co poprawilo nam humor. Umowlismy sie z
policjantami, ze po nastepne 2 tys. zglosimy sie w czasie nastepnego
pobytu w Manili, bo w kantorze nie mieli wiecej pieniedzy – co pewnie
bylo nastepna sciema!
Co tu dalej pisac. Rum sie skonczyl wiec ruszamy wpisac tekst na bloga i kupic kolejna butelke 🙂
HK, Makao i Shenzhen
Wlasnie przylecielismy do Manili. Straszny upal. Ulokowalismy sie w Pension Natividad.
Wluczymy sie po miescie.
Ostatnie 2 dni poswiecilismy na wypad do Makao i do Shenzhen. Troche pogoda nam nie sprzyjala, od czasu do czasu padalo i caly czas bylo zachmurzone niebo. Zawiodloem sie na wyjezdzie do Makao. Fakt, ze bylismy tam tylko jeden dzien ale nic nie zrobilo na mnie wrazenia. Miejska starowka zasypana turystami, brzytkie betonowe miasto oraz kiczowate kasyna na wzor Las Vegas.
Natomiast wypad do Shenzhen byl udany pod wzgledem kulinarnym. Kordi zabral nas na przepyszna kaczke po pekinsku.
Ponizej zdjecia z tych dwoch dni, niestety bede mial je tylko w tej wersji bo rawy przez przypadek skasowalem !